Pamiętam, że gdy zaczynałem swoją przygodę z komputerami, byłem zafascynowany głównie najszybszym sprzętem. Procesory kosztujące kilka tysięcy złotych, konfiguracje składające się z kilku kart graficznych, jak najbardziej pojemne i jak najszybsze dyski. Od zawsze moim marzeniem były sprzętowe potwory dysponujące mocą, której w żaden sposób nie dałbym rady okiełznać. Dopiero, gdy zarobiłem pieniądze i dowiedziałem się nieco o otaczającym nas świecie doszedłem do wniosku, że zupełnie nie o to chodzi, a najważniejsze sprzęty na rynku to te, które są najtańsze.
Nie żyjemy w USA, a Polaka nie stać na iPhone’a. Media muszą to sobie uświadomić