W jednym jesteśmy jednak bardzo podobni. W zamiłowaniu do testów. W Singapurze dzieci ocenia się już od 2 roku życia. Oczywiście na początku poziomami entuzjazmu do zabawy, ale niedługo potem wchodzą prawdziwe oceny. Nikt tu nie ma sentymentów, do „wrażliwej psychiki”. Szkoła jest bardzo stresująca. Zachodzi tu ciągłe porównywaniu uczniów, ich postępów i ewaluacja planów. Od 8 roku życia do domu wracałam tylko, aby się wyspać. Przed PSLE, to nawet zdarzało mi się spać w pokoju gościnnym korepetytora, bo mieszkał bliżej szkoły. U wielu prywatnych nauczycieli spędzałam po kilka godzin dziennie, bo rodzice się martwili czy podołam ich adwokackim oczekiwaniom – mówi mi studentka Szkoły Prawa, jednej ze szkół wchodzących w skład SMU. Podobnie jak w Polsce, edukacja przebiega tu od testu do testu, jednak tu naprawdę działa. Singapurczycy osiągają jedne z najwyższych wyników we wszystkich międzynarodowych rankingach. W Polsce niedawno bardzo cieszyliśmy się z wyników testu PISA. Tu takie miejsce zostałoby uznane za porażkę. Szkoła, jaką ja sobie wybrałem nosi nazwę Singapore Management University i posiada w kraju podobną pozycję jak u nas Szkoła Główna Handlowa – moja alma mater. Jej głównym celem jest kształcenie przyszłych kadr zarządzających w największych korporacjach. Sam uniwersytet jest także niesamowicie umiędzynarodowiony. Od samej góry poczynając – rektor jest Szwedem, wśród kadry profesorskiej połowę stanowią zachodni eksperci i praktycy, a ja sam jestem jednym z 600 zagranicznych studentów, którzy każdego roku spędzają semestr na SMU. Na koniec jeszcze bardzo ważna obserwacja, jaka kompletnie odróżnia Polskę od Singapuru. U nas wiele osób szuka zawodowego doświadczenia dopiero na magisterce, lub nawet po jej zakończeniu. W Singapurze edukacja przebiega zdecydowanie szybciej: Mam 22 lata i to mój ostatni semestr na uczelni. Piszę pracę z rachunkowości. Za sobą mam trzy staże. Zaczynałam w PR Sony, ale zobaczyłam, że to nie dla mnie. Tak samo jak marketing, którego liznęłam w P&G. Po stażu w Goldman Sachs widzę, że rachunkowość to moja działka. SGH jest w tym przypadku pozytywnym wyjątkiem w skali Polski, ale mam wielu znajomych na innych uczelniach, którzy jeszcze w ogóle nie myśleli o zdobywaniu zawodowego doświadczenia. Sam mogę powiedzieć, że nawet kilka tygodni z moich staży dało mi więcej obeznania w świecie, niż bazyliony godzin spędzonych na wpatrywaniu się w profesora, opierającego się o katedrę. Swoja edukację podobnie jak w Polsce, kończą za to singapurscy mężczyźni, ale tylko dlatego, że muszą odbyć obowiązkową, 2-letnią służbę wojskową! Ten temat również niedługo na blogu!
Stres od najmłodszych lat, korepetycje, egzaminy, segregacja i stażowanie – witamy w singapurskiej szkole