Strażnik padł na ziemię, od uderzenia pałką. Jego towarzysz zobaczył mnie, rozbierając z mroku blaskiem pochodni. Wyjmując ostrze z pochwy, ruszył w moim kierunku, krzycząc i stawiając wszystkich w Mieście na nogi. Odwróciłem się na pięcie i zacząłem uciekać. Pędziłem ciasnymi uliczkami, skacząc po skrzyniach niczym Altair, wprawiając w kompleksy pannę Croft. Kolejne gzymsy i balkony pokonywałem susami, słysząc za sobą okrzyki wartowników. Kiedy już miałem zyskać przewagę nad sługusami Barona, postać zacięła się na kilkunastocentymetrowym murku. „System” nie przewidział, że ten może być przeszkodą terenową. Kilka ciosów przez plecy i Garrett, Król Złodziei, musiał zaczynać zadanie od nowa.